Jakie pierwsze doświadczenie zrobiliście w swoim labie
Czekam na wasze wspomnienia

Moim pierwszym doświadczeniem było przygotowanie wody wapiennej.

Ja zaczynałem od wodorotlenku sodu+fenoloftaleina eh, jak ja to mile wspominam...

A ja zaczynalem od hodowli "roslinek" z krzemianow

Ja wytrawiłem babci złoty ząb-wodą królewską, na gorąco.

A takie pierwsze poważniejsze "doświadczenie" to był kilka lat temu EGDN.
I HMTD oczywiście do tego. Ale to dawno i nieprawda

No to strasznie współczuję twojej babci
Ja zaczynałem w wieku 12-13 lat od hodowli kryształków cukru, NaCl i Reakcji NaHCO3 z CH3COOH...


CTX// A skąd wiesz, że to była moja babcia ?

A nie wiem, ludzie zazwyczaj mówiąc o babci mają na mysli swoją babcię. A dlaczego dopisałeś się do mojego postu?

Moje pierwsze doświadczenie to było położenie na palącą się świeczkę szklanke i czekanie jak długo tlenu starczy, potem spalałem sobie węgiel, a potem wlałem troche kreta do rur do tego wody i sreberko, ale sie nie udało bo kret był za lekko stężony, wytworzył mi się jakiś płyn o duszącym zapachu chloru... =]

Moim pierwszym doświadczeniem to było spalanie saletry z cukrem na podwórku z kumplami pozostało to mi do dziś

A moim lokomotywa

Moje pierwsze doświadczenie to chyba samozapłon nadmanganianu potasu. Miło czasem powspominać

Ja nie pamietam zbyt dobrze, ale chyba kiedys probowalem rozkladac weglan wapnia na kuchence gazowej Koniecznie potrzebowalem wodorotlenku wapnia A pozniej, jak mi nie wyszlo to sie zapalilem, ze zrobie kwas weglowy (nie wiedzialem, ze jest nietrwaly) i dmuchalem do probowki z woda

ja zaczynałem od elektrolizy NaCl i odwadniania CuSO4 ach te czasy... czesto powracam do elektrolizy NaCl bo uzywając tego samego sprzętu zawsze wychodzi mi coś innego

a ja jako pierwsze doswiadczenie otrzymałem tlen z nadmanganianu potasu..

saletra z cukrem między innymi

jeśli mam odpowiedzieć ściśle, że pierwsze w labie to było podpalenie wstążki magnezowej celem pokazania czegoś bratu. Skończyło się wypaleniem dziury w biurku i kazaniem

O cholera, ja bym nie ryzykował z doprowadzaniem monotlenku diwodoru do wrzenia.

A tak apropopo to to jest chyba bardziej doświadczenie fizyczne

...

Dodałem kwasu, chyba siarkowego, do ultramaryny. Dowiedziałem się, że powstaje siarkowodór (rodzice wywalili moje laboratorium zza szafy na śmietnik) oraz żel krzemionkowy i traci się barwa.

z takich dawnych czasów to hodowla kryształków soli, wysypanie CuSO4 na język, elektroliza wody baterią 4.5 V, potem z tatą elektroliza szklanki wody przy pomocy prądu przemiennego 220V z uciętego kabla od jakiegoś urządzenia, soda i kwasek cytrynowy i wiele wiele innych.

ja jeszcze hodowalem krysztalki NaCl, potem termiczny rozklad KMnO4, zobojetnianie NaOH octem i sporo innych doswiadczen

Ja na starcie zrobiłem świecę dymną na kno3 + cukier i tak się podnieciłem że zrobiłem ze pół kilo i pod lasem odpaliłem a potem się skapnęłem że Pcz jest lepszy ale już nie miałem kno3

Moim pierwszym doświadczeniem bylo wrzucenie wiórek Mg do octu, zatykalem wylot probówki, a później przystawiałem zapałke...

Moje pierwsze doświadczenie to mieszanie octu spożywczego z sodą oczyszczoną tak, żeby się napełnił balonik naciągnięty na butelkę od octu...
Potem mnie mama zjechała, że cały ocet wychlapałem i zużyłem sodę

P.S. Wcześniej jeszcze był proszek do pieczenia+gorąca woda w jaju kinder-niespodziance, ale nie byłem świadomy że to częściowy rozkład wodorowęglanu sodu

cóż, moja matka też ciągle narzekała, że znowu nie ma sody ale póki nie miałem sprzętu i odczynników, to pracowałem na tym co było pod ręką, wtedy to bardziej zajmowałem się mikroskopią, potem bardziej już chemicznymi doświadczeniami, gdy się czegoś "dorobiłem"

u mnie chyba standardowo: soda oczyszczona + ocet

potem fenoloftaleina i mydlo ;P