Mam mieszaninę kationów z grupy II i III. Chcę je rozdzielić strącając siarczki tych metali.
II grupa będzie się strącała w środowisku kwaśnym, zaś III w środowisku zasadowym. Sprawdzałem czy osad siarczku niklu się wytrąci w środowisku kwaśnym i w pewnym momencie pojawia się osad ( pH= 2,1). Tak więc skąd będę wiedział czy wszystkie kationy z II grupy już się wytraciły skoro jony z III grupy też się zaczynają wytrącać?

Generalnie robi się tak, że w kwasowym środowisku po wygrzaniu roztworów po około 20 minutach można założyć, że co z drugiej grupy się miało wytrącić, to się wytrąciło. Nie ma co przesadzać, drugą grupę można śmiało wytrącać w dość kwaśnych roztworach. Trzecią grupę wytrącaj w AKT + bufor amonowy (żeby pH nie spadło i siarczki III grupy się nie rozpuściły) i grzej minimum 15 minut w łaźni, trzecia grupa łatwo się tak wytrąca.

Rzuć okiem do książki Lipca, Szmala - Chemia Analityczna z elementami analizy instrumentalnej. Tam analiza grup kationów jest świetnie opracowana.

Więc nadal uczą tych przedpotopowych bzdur...

Co konkretnie masz na myśli?

Mam na myśli to, że w epoce powszechnie stosowanych spektrometrów, chromatografów itp., tak intensywne wałkowanie metody opracowanej w połowie XIX w. jest dla mnie absurdem. Szczególnie w kontekście tego, że po realnie stosowanych, współczesnych metodach analitycznych program studiów często ledwie się prześlizguje (uczy się teorii, a i to nie zawsze). No ale czego można się spodziewać w sytuacji gdy na pracownie studenckie trafia sprzęt kilkudziesięcioletni, starocie, których państwo profesorstwo chętnie się pozbędzie, żeby im miejsca nie zawalało.

Pewno, że tak. Nie uczmy się w ogóle niczego, co można zrobić bez sprzętu za kilkaset tysięcy złotych, a potem idźmy na forum narzekać, jakie to uczelnie w Polsce są złe i biedne, a studenci mają na wszystko wiecznie mało czasu.

Jak się czegoś człowiek chce nauczyć, to się nauczy. Nie ma co płakać.

Cały sens nauki rozdzielania tych kationów jest taki, żeby udowodnić studentowi, że można sprawdzić 'co za sól jest z probówce' wykonując zaledwie kilka ruchów i zużywając odrobinę odczynników, które właściwie wszędzie można dostać.

A poza tym skąd wiadomo, że kolega to student? Podobne zagadnienia porusza się w I klasie technikum chemicznego. Według mnie, żeby zacząć uczyć się pracować na sprzęcie typu spektrofotometry itd. trzeba w pierwszej kolejności poznać podstawy.

Gdzie by tego nie uczono i tak jest to bez sensu. Bez sensu jest uczenie metod, których się nie stosuje zamiast metod, które się stosuje. No ale taniej dać studentowi probówkę niż spektrometr.
Takie mamy czasy, że do analiz używa się sprzętu za setki tysięcy, a nie probówki z AKT i uczelnie powinny się do tego dostosować, zamiast uczyć metod o znaczeniu historycznym. Większy pożytek byłby z nauki kaligrafii niż z wałkowania podziału kationów na grupy.

Na pewno wtedy wyrosło by pokolenie specjalistów, którzy wiedzą tylko jaki przycisk wcisnąć. Ktoś naprawdę znający się na rzeczy powinien być zaznajomiony w temacie od podstaw.

Co jest warty chemik, który nie potrafi łatwych spraw załatwić bez maszyny? Jest wart tyle co matematyk, który nie potrafi podstaw liczyć bez kalkulatora. Klasyczna metoda analizy pojawia się na pierwszym roku studiów - a przynajmniej moja uczelnia taki program realizuje. Jak dla mnie jest to pewna pomoc w poznaniu charakterów danych pierwiastków czy pracy w laboratorium. Nie oszukujmy się, większość studentów wybiera taki kierunek z innych przyczyn jak zainteresowanie i de facto po rozpoczęciu nauki akademickiej część z nich pierwszy raz ma w rękach pipetę czy inne podstawowe szkło laboratoryjne.
Obecność klasycznej analizy ma dobry wpływ na rozwój przyszłych chemików. Oczywiście w większości przypadków całkiem możliwe, że maszyna nas wyręczy jednak wpływ dydaktyczny będzie nieoceniony. Choć osoby które chcą się uczyć wyciągną większe korzyści z tego niż osoby uczące się dla papierka... no ale zawsze coś w tej głowie zostanie.

A najlepsze, że na studiach nie uczą mnie w ogóle jak odczytywać i interpretować otrzymane wyniki. Np. masówkę, NMR analizowałem tylko raz, dostałem wykres i powodzenia, nikt nie zająknął się jak to robić, więc jakbym nie znał podstaw to miałbym problem. Nie mówiąc już o innych ważniejszych metodach, które powinienem mieć na inżynierii materiałowej. No, ale za to na spektrometrii uczyłem się siedmiu rodzajów spektrometrów mas - pod względem zasady działania, oraz schematów poziomów energetycznych w laserach gazowych

Zwykła chemia analityczna daje przynajmniej jakąś podstawową wiedzę na temat co z czym może zareagować, dlatego chociaż podstawy są potrzebne. I zgodzę się z tym, że umiejętność wykorzystania nowoczesnych metod jest niezbędna. Nawet powiem, że obie rzeczy dałoby się zrobić. Tylko problem obecnych studiów, że wiele przedmiotów jest niepotrzebnych, wiele jest tylko fajne z nazwy, oraz są takie, gdzie prowadzący tylko odbębnia obowiązek i nic nie uczy ( albo nawet nie umie ).

taki mały offtop, skoro odpowiedź na temat została udzielona

piczu14, zapewniam Cię, że analiza instrumentalna to jednak znacznie więcej niż wciskanie guzików.
Asphalt, ja bym rozdział kationów porównał raczej do rozpalania ognia przy pomocy dwóch drewienek.
OK, każdy może mieć swoje zdanie, ale jeśli jesteście studentami to tym podejściem sami sobie sracie w kieszeń, bo na rozmowie kwalifikacyjnej nie będą Was pytać o rozdział kationów tylko raczej jakie znacie techniki analizy instrumentalnej i jaki sprzęt umiecie obsłużyć.
Żeby nie było... Również uważam, że trzeba znać podstawy, ale nie uważam, żeby uczenie podziału kationów na grupy takie podstawy dawało i nie warto poświęcać tej tematyce całego semestru laborek tak jak to było na mojej uczelni (za to z chromatografii mieliśmy jedno ćwiczenie przez 5 lat, podobnie z analizy wagowej). Na mojej uczelni na pierwszym roku był przedmiot "Podstawy chemii" i to było bardzo dobre. Ćwiczenia były zróżnicowane, uczyły techniki laboratoryjnej, podstawowej wiedzy typu "co z czym jak reaguje", pokazywały różne zjawiska. Robiło się rzeczy różne zamiast w kółko powtarzać te same czynności jak przy rozdzielaniu kationów.

Trochę odkopie offtop...

Agrest moja uczelnia także poświęciła semestr laborek, w sumie chyba 90h na analitykę. Oczywiście nie wykorzystaliśmy całego semestru na kationy:), może trzy zajęcia dotyczyły owej analizy a reszta to były działy klasycznej analizy ilościowej. Niestety podstawy nie omówiły pewnych zagadnień dajmy osadów, mechanizmu wytrącania osadów a analityka poruszyła te tematy. Chromatografia... Jak zacznę magisterkę bo wtedy mamy mieć analizę instrumentalną to będę mógł coś więcej powiedzieć, na chwile obecną na siatce studiów widzę, że na chromatografie, spektroskopie i analizę instrumentalną zostanie poświęcone w sumie 105h laborek. Mam nadzieje, że laborki na siatce nie są tylko na papierze a będę miał więcej niż jedno ćwiczenie:P.

Z praktyki wiem, że niektóre kationy warto strącać w obecności innych tzw . nośników. Szczególnie polecane przy małych stężeniach.