Latoszek wyrażaj się jasno.
Co do jednego dużego to trzeba dużo czasu i cierpliwości. Robisz r-r nasycony w temp.ok.70*C, ogrzewasz niemal do wrzenia i sączysz żeby pozbyć się jakichś pyłków i podobnych zanieczyszczeń.
Jeśli dysponujesz jakimś czystym i nieporysowanym szkiełkiem zegarkowym czy czymś podobnym to warto wychodować sobie zarodek. Wystarczy że taki czysty już r-r znowu ogrzejesz do 80*C i wlejesz go na to szkiełko-nie dużo, tak żeby powstała 3-5mm warstewka. Musisz ustawić to w chłodnym i zaprawdę spokojnym miejscu, żeby powoli sobie stygło. Nic nie może się z tym dziać dopóki kryształy same nie wypadną. Właśnie jak one same się zrobią będą to małe monokryształy. Małe-nawet takie do kilku mm długości.
Szkło musi być bardzo dokładnie umyte, r-r czyste tzn przesączone, miejsce musi być spokojne. Robisz r-r nasycony tak jak poprzednio, sączysz i nalewasz do krystalizatora. Jak już trochę ostygnie zawieszasz Twój zarodek na nitce. Kilka cm od dna naczynia. Przykrywasz je żeby nic nie parowało ani tam nie wpadło. Przychodzisz za dwa dni i masz monokryształ. Później ewentualnie r-r zatężasz, znowu sączysz i tak dalej. W ten sposób udało mi się otrzymać kryształki CuSO4 o wielkości dużego kciuka. Pojedyncze a nie jakieś zlepieńce.
Warto się postarać, im więcej pracy w to wsadzimy tym lepszy będzie efekt. I należy pamiętać że spadki temp. powinny być możliwie powolne.
Dla przykładu powiem że kolega zrobił kryształ ałunu potasowochromowego(albo coś podobnego z chromem) który jest ciemnoniebieski a na nim nakrystalizował warstwę bezbarwnego ałunu glinowego. Całość ma około 3cm wysokości. Tyle że zrobił sobie dla celów krystalizacji termostat w którym obniżał temp. o 1*C na dobę! Stąd taki efekt. Cierpliwość popłaca.
Pozdrawiam Analityk.