Przede wszystkim minia nie rozpuszcza się w benzynie lakowej. Pigment to cząstka stała, która tworzy zawiesinę w roztworze substancji błonotwórczej. Dawno dawno temu były produkowane "farby olejne" takie, o których wspomniałeś. Minię (czy inny pigment) ucierano z pokostem na gęstą pastę aż do zmielenia ziarn pigmentu poniżej założonej wielkości, a następnie rozcieńczano mieszaninę benzyną do konsystencji "pod pędzel". Do ucierania pasty używa się przeróżnych urządzeń: szybkoobrotowe mieszadła tarczowe (dyspermaty) - np. do farb na ściany; młyny trójwalcowe - jeszcze chyba w farbach drukarskich; młyny perełkowe - najpopularniejsze. Można próbować też ręcznie, za pomocą tygla i piszczela
Robota ciężka, ale satysfakcja z własnoręcznie wykonanej farby spora. Trzeba tylko dobrać odpowiednią lepkość pasty do ucierania, po utarciu dobrać ilość pokostu (jeśli składnika błonotwórczego będzie za mało w stosunku do pigmentu, to farba będzie matowa i może pękać; jeśli za dużo, to nie będzie miała krycia i może się marszczyć) i na koniec rozcieńczyć benzyną lub terpentyną. Zalecam też ostrożność w kontaktach z minią - wycofano ją z użycia z uwagi na szkodliwość ołowiu.