Cześć, Mam nadzieję, że to nie będzie kolejny, powielany temat - bo większość jakie znalazłem to były niekompletne i w "częściach", więc chciałem zrobić jeden większy temat o początkach domowego laboratorium. Chciałbym tutaj zamieścić moje porady na początek zabawy z chemią oraz (według mnie) zestaw niezbędnego szkła i odczynników.
1. Lokalizacja + BHP Tutaj znajdziecie informacje o lokalizacji laboratorium: http://www.vmc.org.pl/twoje-laboratoriu ... boratorium Jedynie dopowiem o fartuchu; polecam zamówić np. na allegro fartuch za 20-30 zł, gdyż prawdopodobnie i tak zostanie zabrudzony (dlatego nie ma większego sensu w kupowaniu drogich fartuchów) i najlepiej jakby fartuch byłby bawełniany, bez domieszek poliestrów itp. BHP: wszystkie pojemniki na odczynniki muszą być odpowiednio opisane, w laboratorium nosimy zawsze fartuch i rękawiczki (lateksowe lub nitrylowe). Nie jemy i nie pijemy w laboratorium, ponieważ istnieje ryzyko zatrucia pyłami substancji. Najważniejsze w laboratorium jest zachowanie zdrowego rozsądku, czyli nie wlewamy stężonych kwasów do utleniaczy itp. Staramy się czytać na internecie o przewidywanej reakcji jak czegoś nie wiemy, a chcemy sprawdzić przeprowadzić daną reakcje we własnym laboratorium.
2. Podstawowy sprzęt i szkło. Na początek zabawy w laboratorium nie ma większego sensu kupowanie drogiego sprzętu typu mieszadeł magnetycznych, biuret automatycznych, pipet automatycznych itp., ponieważ nie wykorzystamy jego potencjału, a wydamy dość dużo pieniędzy. Polecam kupić zestaw (10-20) probówek szklanych różnego rozmiaru, kilka kolb stożkowych (o pojemności 200-1000 cm3), kilka zlewek (o podobnej pojemności co kolby), 2-3 bagietki szklane, lejek szklany (może być też analityczny), wkraplacze plastikowe, pipeta wielomiarowa (25 cm3), pompkę lub gruszkę do pipet - według mnie gruszka (taka z apteki, do nosa, gumowa) jest lepsza w użytkowaniu, ale to kwestia gustu, łyżeczka do odczynników, palnik spirytusowy, parowniczka porcelanowa, rurki szklane, krystalizator i naczynko wagowe. Z takich opcjonalnych rzeczy polecam płytę grzewczą, siateczkę ceramiczną i statyw laboratoryjny (najlepiej używany, na OLX można czasem znaleźć). Przydatna jest również waga jubilerska (xxx,xg).
3. Podstawowe odczynniki. Zdecydowanie odradzam kupowanie stężonego kwasu siarkowego(VI), kwasu solnego, amoniaku i innych stężonych roztworów kwasów, zasad, czy utleniaczy. Te substancje są niebezpieczne, wymagają doświadczenia i dość dużej wyobraźni. Na początek polecam kupno: siarczanu(VI) miedzi(II), węglanu sodu, wodorowęglanu sodu, chlorku cynku, chlorku glinu, wodorotlenku wapnia, wodorotlenku sodu (uwaga! żrące), chlorku żelaza(III), siarczanu(VI) żelaza(II), 3% nadtlenek wodoru (woda utleniona), manganian(VII) potasu (nadmanganian potasu), chlorek manganu(II), kwas cytrynowy, kwas octowy 10% (ocet), oranż metylowy, fenoloftaleinę, fosforanu(V) sodu, rodanek potasu. Do ciekawszych odczynników (ale bardziej niebezpiecznych/droższych) należą: chlorek niklu, chlorek kobaltu, azotan(V) srebra. To są według mnie takie podstawowe odczynniki z którymi można nauczyć się zasad "dobrej praktyki laboratoryjnej" - nic innego jak przestrzeganie zasad BHP i podstawowych czynności laboratoryjnych (np. sporządzanie roztworów, krystalizacja, suszenie substancji itp.). Poprzez wykonywanie doświadczeń (np. rozkład nadmanganianu potasu) nauczymy się podstawowej preparatyki i przyzwyczaimy się do noszenia fartucha, rękawiczek i okularów . Te odczynniki nie zrobią krzywdy jeżeli nie będą jedzone, czy wdychane. W przypadku wylania roztworu danej soli na skórę, wystarczy przemyć miejsce wylania wodą z kranu przez kilka chwil.
4. Przykładowe doświadczenia 1) Badanie właściwości utleniających wody utlenionej. W probówce rozpuścić 0,5g siarczanu(VI) żelaza(II) w niewielkiej ilości wody. Dodać 1-2 krople roztworu wodorotlenku sodu. Po wytrąceniu zielonkawego osadu wodorotlenku żelaza(II) dodać kilka kropel wody utlenionej, Zapisać obserwacje i wnioski. 2) Wytrącanie soli. Do kilku cm3 roztworu siarczanu(VI) miedzi(II) dodać kilkanaście kropel roztworu nasyconego węglanu sodu, aż do wytrącenia niebieskiego osadu węglanu miedzi(II). Zapisać obserwacje i wnioski.
To chyba na tyle jak na razie, jeżeli ktoś byłby chętny to mogę rozwijać listę odczynników, szkła i doświadczeń. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi co powinienem poprawić to bardzo chętnie wysłucham
Dziękuje za uwagę
_________________ Wiem, że nic nie wiem.
14 maja 2018, o 21:04
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
Re: Porady na początek przygody z chemią
mrtimelord007 napisał(a):
polecam zamówić np. na allegro fartuch za 20-30 zł, gdyż prawdopodobnie i tak zostanie zabrudzony (dlatego nie ma większego sensu w kupowaniu drogich fartuchów) i najlepiej jakby fartuch byłby bawełniany, bez domieszek poliestrów itp.
Może napisz niby dlaczego takie coś wg. Ciebie jest lepsze od np. stroju ochronnego chemoodpornego ? Teraz Ci nie znajdę dokładnego modelu, ale nie chodzi o żaden z gumy po prostu gruby z tworzywa sztucznego który nie ma problemów z kontaktem z materiałami żrącymi - jedyny problem jest taki, że jak prawie każda tkanina przemaka i nasiąka, więc po zabrudzeniu należy niezwłocznie ściągnąć i oczyścić.
W kwestii ubioru to podstawowa zasada - nie ważne jaki strój ochronny, ciuchy pod spodem i tak prędzej czy później (z naciskiem na prędzej) będą do wyrzucenia. To samo tyczy się butów (najlepiej chemoodporne i antypoślizgowe)
Cytuj:
2. Podstawowy sprzęt i szkło.
Ja natomiast zamiast kupować cokolwiek wg. spisów z sieci, proponuję najpierw dokładnie zapoznać się z opisami doświadczeń które chcesz wykonać i na ich podstawie zakupić sprzęt. A dokładniej jaki profil testów kto chce wykonywać. I zakupy zrobić w nadmiarze wiedząc, że i tak prędzej czy później szkło się stłucze (buty ! okulary !)
Cytuj:
3. Podstawowe odczynniki.
Odradzasz stężone kwasy, bo niebezpieczne, ale nie masz nic przeciwko wodorotlenku sodu czy też solą metali ciężkich. Interesujące. Chciałbym nieśmiało zauważyć, że nasze ciało dużo lepiej radzi sobie z kwasami niż alkaliami w przypadku dostania się na skórę. A co do "Te odczynniki nie zrobią krzywdy jeżeli nie będą jedzone, czy wdychane" - ty sobie nawet nie wyobrażasz jak łatwo "zjeść" chemię w laboratorium, czy też wprowadzić na błony śluzowe zupełnie nie mając o tym świadomości.
W skrócie - nim zaczniesz dawać rady innym sam musisz jeszcze sporo się nauczyć oraz zdobyć tysiące godzin doświadczenia. Proponuję na wstępie ukończyć szkołę chemiczną (jakieś technikum chemiczne czy też zawodówkę) potem iść do pracy lub na studia, a następnie wrócić do swoich postów i chwycić się za głowę w kwestii ile rzeczy nie przewidziałeś .
A najważniejsza zasada w sprawie zakładania domowego laboratorium: nie zakładać od tego są uczelnie i zakłady przemysłowe, a nie budynki mieszkalne.
A podsumowując - nie chcę Cię w żaden sposób urazić czy zniechęcić do pisania na forum, ale musisz zdawać sobie sprawę, że Twoje porady nie będą sprawdzać się w wielu zastosowaniach i etapach poznawania chemii i jest trochę drogą na skróty. W chemii skróty niestety często kończą się wypadkiem.
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
15 maja 2018, o 00:36
mrtimelord007
Dołączył(a): 2 kwi 2015, o 21:52 Posty: 60
Re: Porady na początek przygody z chemią
Dziękuję za konstruktywną krytykę. Teraz może się wytłumaczę dlaczego napisałem tak, a nie inaczej.
1. Fartuch Głównie z powodu kosztów. Fartuch bawełniany jest dość tani, a w przypadku wylania na niego kwasu siarkowego zrobi się po prostu dziura, natomiast jeśli mamy fartuch z poliestru to materiał stopi się i przylepi do skóry.
2. Szkło Starałem się wybrać takie szkło, które zawsze się przyda w takim domowym labo. One nie miało być stricte pod te doświadczenia.
3. Odczynniki Szczerze mówiąc to zastanawiałem się co zrobić z wodorotlenkiem sodu, bo nie wiedziałem czy go zapisywać, ale byłem w pewnym stopniu "zmuszony", ponieważ to jest taki podstawowy odczynnik do strącania wodorotlenków metali. Ogółem wydaje mi się jednak że NaOH, będzie trochę bardziej bezpieczniejsze niż stężony siarkowec, głównie przez to, że jest substancją stałą i jeżeli osoba posiada zdrowy rozsądek to nic nie powinno się stać przy rozpuszczaniu wodorotlenku. Co do metali ciężkich - starałem się wybrać takie związki, które nie są zbyt toksyczne, najbardziej toksyczny z tych związków będzie chlorek niklu, a w przypadku reszty to zawsze będzie ryzyko kumulacji związków chemicznych w organizmie, ale sądzę, że przy zachowaniu zasad BHP nie powinno się nic stać. Co do pylenia to pomóc może zdecydowanie maseczka na twarz. Ale szczerze mówiąc to nie kojarzę, żeby chlorek niklu pylił podobnie do azotanu srebra.
Szczerze mówiąc to ja to źle nazwałem, bardziej chodziło mi o to co ja chciałbym wiedzieć zanim zacząłem przygodę z własnym laboratorium. Starałem się zawrzeć tutaj informacje, których mi brakowało, gdy rozpoczynałem przygodę z domowym laboratorium.
_________________ Wiem, że nic nie wiem.
15 maja 2018, o 05:31
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
Re: Porady na początek przygody z chemią
mrtimelord007 napisał(a):
1. Fartuch Głównie z powodu kosztów. Fartuch bawełniany jest dość tani, a w przypadku wylania na niego kwasu siarkowego zrobi się po prostu dziura, natomiast jeśli mamy fartuch z poliestru to materiał stopi się i przylepi do skóry.
hmm: https://www.embipol.pl/katalog/ochrona- ... sppas.html Pracowałem 6 lat w tego typu strojach i tylko raz udało mi się w grubym kwasoodpornym ciuchy wypalić małą dziurkę. Kiedyś przez rękaw przelało mi się około 20 l stężonego Azotowca - ciuchy nie ucierpiały w żaden sposób, ja mam do dzisiaj blizny. W kwestii ciuchów ochronnych prawda jest bardzo prosta - im szybciej da się je ściągnąć/zrzucić z siebie tym lepiej. Dodatkowo w wielu wypadkach fartuch laboratoryjny bawełniany będzie wyglądał na dobry bardzo długo... a dokładniej do pierwszego prania bo którym zaczną wypadać dziury. I tak naprawdę w wielu wypadkach taki fartuch jest do wywalenia po około miesiącu czasu, więc co miesiąc wydajesz 20 PLN, zamiast kupić raz coś trwałego.
Cytuj:
2. Szkło Starałem się wybrać takie szkło, które zawsze się przyda w takim domowym labo. One nie miało być stricte pod te doświadczenia.
jak już pisałem sprzęt i szkło kupuje się pod konkretne zastosowania, a nie na zasadzie "zawsze się przyda".
Cytuj:
3. Odczynniki Ogółem wydaje mi się jednak że NaOH, będzie trochę bardziej bezpieczniejsze niż stężony siarkowec, głównie przez to, że jest substancją stałą i jeżeli osoba posiada zdrowy rozsądek to nic nie powinno się stać przy rozpuszczaniu wodorotlenku.
a na co Ci zdrowy rozsądek przy braku wiedzy ? 1. wodorotlenek sodu jest higroskopijny oraz pochłania CO2, co powoduje że się zbryla, co za tym idzie źle przechowywany trzeba często rozbijać - ciekaw jestem jak byś do tego podszedł| 2. wodorotlenek najczęściej stosuje się jednak w postaci roztworów, a rozpuszczenie go w wodzie to gwałtowny wzrost temperatury + opary + mikromgiełka stężonego roztwory 3. gęstość i lepkość roztworów NaOH jest niższa niż H2SO4 stężonego, a co za tym idzie dużo łatwiej spowodować aby kropelka ługu wylądowała w oku - co prawie przy każdym stężeniu może skończyć się ślepotą tegoż oka.
Cytuj:
Nic nie powinno się stać w przypadku rozpuszczaniu wodorotlenku
mikrouszkodzenie szkła którego nie widzisz (wada fabryczna) + nagły wzrost temperatury = pęknięcie szkła w ręce = schodzenie skóry z dłoni + rany cięte przelewanie roztworu z jednego miejsca na drugi - kropla wodorotlenku kiedyś koledze odbiła się od powierzchni kąpieli galwanicznych i wylądowała w oku (miał jakoś nie fortunnie lekko zasunięte (upał, pot) okulary) - kilka godzin ratowania, stresu i walki potem 2 tygodnie na oddziale okulistycznym, miesiąc sterydów na oko - miał fuksa bo kropla trafiła w białko oka, gdyby poszła milimetr w złą stronę, byłby ślepy na to oko. Wodorotlenek też potrafi się trochę pylić i osiadać na skórze, co lepsze nawet tego nie poczujesz póki się nie spocisz.
Ogólnie mam wrażenie, że wiele osób trochę ignoruje niebezpieczeństwa związane z ługami i wodorotlenkami, a skupia się tylko na "kwas" = "niebezpieczeństwo". Co jest ogromnym i niestety często bardzo bolesnym błędem. Powiem więcej węglan sodu w roztworze 5% i temperaturze 20-30 stopni potrafi zrobić rany na rękach w kilka minut - co ważniejsze, przez długi czas robi to bezboleśnie.
Cytuj:
Co do metali ciężkich - starałem się wybrać takie związki, które nie są zbyt toksyczne, najbardziej toksyczny z tych związków będzie chlorek niklu, a w przypadku reszty to zawsze będzie ryzyko kumulacji związków chemicznych w organizmie, ale sądzę, że przy zachowaniu zasad BHP nie powinno się nic stać.
no to napisz jakie są wg. Ciebie zasady BHP przy pracy z chlorkiem niklu w postaci stałej i roztworu oraz dodatkowo co powinieneś po kolei zrobić w przypadku rozlania na siebie, na stół czy też dostania się do organizmu.
A teraz bonusowe pytanie: jak często coś Cię swędzi ? Jak często masz ochotę potrzeć np. oko ? Ja musiałem np. nauczyć się, że przez cały pobyt w laboratorium/hali produkcyjnej nawet nie zbliżam dłoni do twarzy, a to są odruchy nad którymi trudno zapanować.
Cytuj:
Co do pylenia to pomóc może zdecydowanie maseczka na twarz. Ale szczerze mówiąc to nie kojarzę, żeby chlorek niklu pylił podobnie do azotanu srebra.
Każda substancja w postaci proszku może w odpowiednich warunkach pylić (no może prócz wilgotnych i mokrych).
Kolejna sprawa - pierwsza pomoc - jak sobie z nią radzisz ? Jakie znasz sposoby unieszkodliwiania poparzeń termicznych i chemicznych ? Gdzie trzymasz ciuchy "cywilne" jak jesteś w labo ?
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
15 maja 2018, o 11:31
mrtimelord007
Dołączył(a): 2 kwi 2015, o 21:52 Posty: 60
Re: Porady na początek przygody z chemią
Fartuch bawełniany jest po prostu tańszy i wątpię, żeby 15 latek interesujący się chemią kupiłby ubranie kwasoodporne, bo może być za drogie. Aczkolwiek zgadzam się, że taki strój byłby lepszy.
Szkło, które wymieniłem jest naprawdę podstawowe i z jego pomocą można zrobić praktycznie wszystkie podstawowe doświadczenia. Nie jest to też zbyt drogie szkło, więc ja bym polecał kupno podstawowego szkła.
Przez ponad 5 lat posiadania NaOH, nie doszło do zbrylenia. Sądzę że jeśli wodorotlenek będzie dobrze przechowywany to nie powinno dojść do zbrylenia. I tak, rozbijałem wodorotlenek, przy użyciu młotka, w wanience, ale tak naprawdę chemikowi-amatorowi poleciłbym zutylizować taką sól, bo będzie po prostu bezpieczniej kupić nowy. Przy rozpuszczaniu niewielkich ilości NaOH (po co amatorowi więcej?) w dość dużej ilości wody nie powinno dojść do tego o czym piszesz, w laboratorium powinno używać się nieuszkodzonego szkła - rozpuszczałem kiedyś NaOH w zepsutym szkle i nic się nie stało, ale to kwestia szczęścia, więc nie używam jako argumentu. Cały czas miałem na myśli rozpuszczanie małej ilości NaOH w dość dużej ilości wody - nie napisałem, mój błąd za który przepraszam. Ogólnie powinienem był napisać, że wodorotlenek sodu i chlorek niklu powinien być kupiony przez bardziej doświadczone osoby.
BHP przy pracy z chlorkiem niklu: rękawiczki, fartuch, okulary i maseczka, żeby nie wdychać pyłów. Starać się jak najbardziej uważać, nie trzymać jedzenia w pobliżu. Po pracy wyrzucić rękawiczki i dokładnie umyć ręce wodą z mydłem. W przypadku rozlania na ręce umyć je dokładnie zimną wodą z kranu przez 2-3 minuty. W przypadku dostania się do organizmu - podać minimum 2 szklanki wody, zapewnić ciepło osobie. Nie wywoływać wymiotów. Ogólnie należy postąpić tak jak jest podane w karcie charakterystyki. W przypadku wylania na stół zasypać absorbentem i przeznaczyć do utylizacji.
W laboratorium nawet dość często swędzi, ale oduczyłem się drapać po pewnym czasie.
Z pierwszą pomocą wydaje mi się, że potrafiłbym sobie poradzić, ale mam nadzieję, że nie będę musiał sprawdzić w praktyce. Oparzenia termiczne: ręka pod zimną wodę z kranu na 10 minut, w przypadku wystąpienia bąbli nie przekłuwać, jeśli wystąpi spalenizna lub bąble należy zawinąć to lekko w gaze i udać się do lekarza. Oparzenia chemiczne; Na ręce: ręka pod kran z zimną wodą (w przypadku wylania stężonego kw. siarkowego polecam najpierw zebrać kwas chusteczką, a potem pod kran) na 5-10 minut. Następnie przepłukać 3% wodorowęglanem sodu (w przypadku oparzenia kwasem) lub 5% kwasem octowym (w przypadku oparzenia zasadą). Oczy: oczy natychmiast pod kran z zimną wodą, płukać przez 10-15 minut i udać się do okulisty.
Ubrania cywilne trzymam w osobnej szafce.
_________________ Wiem, że nic nie wiem.
15 maja 2018, o 13:10
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
Re: Porady na początek przygody z chemią
mrtimelord007 napisał(a):
Fartuch bawełniany jest po prostu tańszy i wątpię, żeby 15 latek interesujący się chemią kupiłby ubranie kwasoodporne, bo może być za drogie. Aczkolwiek zgadzam się, że taki strój byłby lepszy.
Wątpię aby 15-latek powinien zajmować się robieniem własnego laboratorium w domu
Cytuj:
Przez ponad 5 lat posiadania NaOH, nie doszło do zbrylenia. Sądzę że jeśli wodorotlenek będzie dobrze przechowywany to nie powinno dojść do zbrylenia.
No widzisz ja kilka razy dostałem dostawy po 25-100 kg wszystko zbrylone i musiałem rozbijać, bo firma chciała zaoszczędzić kilka groszy na kg. A ten co posiadasz pewnie masz z antyzbrylaczem.
Cytuj:
I tak, rozbijałem wodorotlenek, przy użyciu młotka, w wanience
i w ten sposób narażałeś się na wypadek bo cząstki uderzone młotkiem mogą lecieć wszędzie. Dlatego w wielu laboratoriach czy zakładach wodorotlenek w małych ilościach przechowywany jest w dość miękkich plastikowych opakowaniach, aby móc nimi bić o podłogę bez otwierania i pęknięcia opakowania.
Cytuj:
Ale tak naprawdę chemikowi-amatorowi poleciłbym zutylizować taką sól
I jak niby amator chemik, lat 15 ma to zutylizować, kiedy nawet żydzi na sto kilka PLN na strój ochronny ?
Cytuj:
Przy rozpuszczaniu niewielkich ilości NaOH (po co amatorowi więcej?) w dość dużej ilości wody nie powinno dojść do tego o czym piszesz, w laboratorium powinno używać się nieuszkodzonego szkła
nie powinno nie znaczy, że nie stanie to raz. Dwa czytaj w całości poprzedniego posta gdzie piszę o niewidzialnym uszkodzeniu fabrycznym (napięcia powierzchniowe, różnice grubości etc.). Co ważniejsze wiele takich ukrytych wad mają szkła najtańsze i które nie są przeznaczone do wielu rzeczy które amator będzie w nich robił.
Cytuj:
Ogólnie powinienem był napisać, że wodorotlenek sodu i chlorek niklu powinien być kupiony przez bardziej doświadczone osoby.
każdy odczynnik chemiczny do laboratorium powinien być kupowany przez osoby dorosłe i mające odpowiednią wiedzę i doświadczenie.
Cytuj:
BHP przy pracy z chlorkiem niklu: rękawiczki, fartuch, okulary i maseczka, żeby nie wdychać pyłów. Starać się jak najbardziej uważać, nie trzymać jedzenia w pobliżu. Po pracy wyrzucić rękawiczki i dokładnie umyć ręce wodą z mydłem. W przypadku rozlania na ręce umyć je dokładnie zimną wodą z kranu przez 2-3 minuty. W przypadku dostania się do organizmu - podać minimum 2 szklanki wody, zapewnić ciepło osobie. Nie wywoływać wymiotów. Ogólnie należy postąpić tak jak jest podane w karcie charakterystyki. W przypadku wylania na stół zasypać absorbentem i przeznaczyć do utylizacji.
Piękny cytat z karty charakterystyki który bez doświadczenia równie dobrze może być napisany po chińsku ps. w kartach charakterystyki są tylko ogólniki, a np. to jak powinny być prawidłowo założone rękawice ochronne czy też okulary/maska nie ma już słowa. Co znaczy "w pobliżu" w kwestii jedzenia ? 1 m ? 2m ? 2 pokoje dalej ?
Cytuj:
Z pierwszą pomocą wydaje mi się, że potrafiłbym sobie poradzić, ale mam nadzieję, że nie będę musiał sprawdzić w praktyce.
Też mi się wydawało, że każda osoba w moim zakładzie pracy sobie poradzi z pierwszą pomocą... do momentu pierwszego wypadku kiedy ja udzielałem pomocy, a 5 osób stało jak kołki z rozwartymi ryjami. A udzielić pomocy osobie która dostała wodorotlenkiem sodu w oko i prawie jest paraliżowana przez ból nie jest łatwo.
Cytuj:
Oparzenia termiczne: ręka pod zimną wodę z kranu na 10 minut, w przypadku wystąpienia bąbli nie przekłuwać, jeśli wystąpi spalenizna lub bąble należy zawinąć to lekko w gaze i udać się do lekarza. Oparzenia chemiczne; Na ręce: ręka pod kran z zimną wodą (w przypadku wylania stężonego kw. siarkowego polecam najpierw zebrać kwas chusteczką, a potem pod kran) na 5-10 minut. Następnie przepłukać 3% wodorowęglanem sodu (w przypadku oparzenia kwasem) lub 5% kwasem octowym (w przypadku oparzenia zasadą). Oczy: oczy natychmiast pod kran z zimną wodą, płukać przez 10-15 minut i udać się do okulisty.
Kolejne piękne cytaty a teraz wyobraź sobie, że od bicepsa do dłoni masz polaną rękę stężonym siarkowcem, co robisz ? Masz tylko jedną wolną rękę i jak sądzę nie masz NIKOGO do pomocy. Czym to zetrzesz ? W którym miejscu w laboratorium stoi natrysk wody który obejmie taką powierzchnię ? Gdzie w labo masz przygotowane roztwory do neutralizacji ? W jakim terminie od wszczęcia alarmu otrzymasz pomoc specjalistów ? W przypadku poparzenia oczu - w którym miejscu labo masz zestaw do płukania oczu ? Ile tych zestawów ? umiesz poruszać się na ślepo ? Umiesz dzwonić po pomoc bez oczu ? Jesteś w stanie wytrzymać ból w którym wydaje Ci się, że ktoś wbija Ci w gałki oczne rozgrzane do czerwoności szpilki/gwoździe i jeszcze działać na ślepo gdzie każda sekunda to "będę jeszcze widzieć czy nie będę już widzieć"?
Cytuj:
Ubrania cywilne trzymam w osobnej szafce.
Trzymaj w osobnym pomieszczeniu
A teraz kolejna historia z życia: kiedyś 50 kg kanister ze stężonym kwasem azotowym zablokował mi rękę na wannie galwanicznej tak, że około połowa jego zawartości przepłynęła mi po ręce dostając się pod rękawicę i strój ochronny, nie byłem w stanie się wyrwać póki masa całości nie spadła, teoretycznie pewnie mogłem ten kanister jakoś przewrócić etc. ale to prawdopodobnie spowodowałoby poparzenia całego ciała (szczęście, że miałem pełną maskę przeciwgazową z ochroną całej twarzy). Ból który wtedy czułem w ręce mógłbym porównać do uczucia jakby pod moją skórą się coś gotowało, co ważniejsze temperatura wzrastała, a obszar się powiększał. Sekundy trwały dla mnie jak godziny, a odcinek tych 50 metrów do prysznica przebyłem chyba szybciej niż Bolt na olimpiadzie jeszcze po drodze rozbierając się do naga. Dobrze, że miałem jeszcze po drodze wiadro z węglanem - co prawda stałym, ale było na tyle duże że mogłem całą rękę do niego władować, dzięki czemu kupiłem sobie kolejne sekundy. Nauczka jest taka, że już nigdy nie trawiłem wanien galwanicznych sam zawsze wzywałem kogoś do pomocy. Ty natomiast jak rozumiem, w swoich "zabawach" zawsze będziesz sam.
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
15 maja 2018, o 14:04
mrtimelord007
Dołączył(a): 2 kwi 2015, o 21:52 Posty: 60
Re: Porady na początek przygody z chemią
Co do kruszenia NaOH, było to w szkole (pod okiem nauczyciela) i nie mogliśmy uderzać pojemnikiem, bo to był stary POCHowski słoik z jedną wielką bryłą NaOH.
Co do szkła to niestety ryzyko jest zawsze i szczerze mówiąc to nie wiem jak odpowiedzieć sensownie na ten argument.
Co do cytatów z kart charakterystyki to nie wiem jak to bardziej uprościć. A w pobliżu jedzenia to chodziło mi, że w laboratorium nie może znajdować się nic przeznaczonego do jedzenia
Co do wypadków to niestety nie mogę jednoznacznie określić jak będę się zachowywać, bo na szczęście jeszcze nie byłem w takiej sytuacji, mogę jedynie mówić jak bym się zachował, ale w rzeczywistości to może niestety być różnie.
Jeśli doszłoby do tak obszernego oblania się kwasem to najlepszym rozwiązaniem może być prysznic bezpieczeństwa (w przypadku amatorskiego laba - zwykły prysznic). I w takiej sytuacji nie wycierałbym ręki ręcznikiem tylko wleciał pod prysznic . Roztwory do neutralizacji leżą na stole laboratoryjnym, opisane i gotowe do użycia. A co do terminu pomocy to nie mogę powiedzieć kiedy, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, więc nie mogę jasno stwierdzić, a kłamać nie chce. Z oczami jest ten problem, że po prostu nie wiem czy bym wytrzymał. Miejsce do płukania oczu jest przy stole laboratoryjnym i potrafiłbym poruszać się na ślepo. Nie wiem jak z dzwonieniem, próbowałbym, ale nie wiem jak by się udało.
Co do ubrań to niedopatrzenie z pośpiechu - w laboratorium mam szafkę, ale na fartuch. Rzeczy codziennego użytku nie znajdują się w labo.
Na szczęście w laboratorium amatorskim nie powinny się znaleźć takie ilości substancji (np. 30 litrów siarkowca), ale ryzyko może być nawet przy małych ilościach, ale zdecydowanie mniejsze niż przy kanistrach z kwasami.
Ogólnie popełniłem błąd, że przyjąłem, że osoba będzie miała podstawowe umiejętności, ale tak nie musi być. Przepraszam też za brak cytatów, ale piszę z telefonu i nie mam jak ich wstawić.
_________________ Wiem, że nic nie wiem.
15 maja 2018, o 18:48
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
Re: Porady na początek przygody z chemią
Moim celem przede wszystkim jest uświadomić Ci, że bardzo wiele rzeczy nie jesteś wstanie przewidzieć, dlatego też pracując w laboratorium czy też po prostu z chemią, zawsze musisz mieć zabezpieczenie w postaci drugiej osoby, która będzie w stanie Ci pomóc choćby dzwoniąc po pogotowie.
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
15 maja 2018, o 23:58
Gablaw
Dołączył(a): 17 kwi 2017, o 14:22 Posty: 38
Re: Porady na początek przygody z chemią
Sulik napisał(a):
mrtimelord007 napisał(a):
1. Fartuch Głównie z powodu kosztów. Fartuch bawełniany jest dość tani, a w przypadku wylania na niego kwasu siarkowego zrobi się po prostu dziura, natomiast jeśli mamy fartuch z poliestru to materiał stopi się i przylepi do skóry.
hmm: https://www.embipol.pl/katalog/ochrona- ... sppas.html Pracowałem 6 lat w tego typu strojach i tylko raz udało mi się w grubym kwasoodpornym ciuchy wypalić małą dziurkę. Kiedyś przez rękaw przelało mi się około 20 l stężonego Azotowca - ciuchy nie ucierpiały w żaden sposób, ja mam do dzisiaj blizny. W kwestii ciuchów ochronnych prawda jest bardzo prosta - im szybciej da się je ściągnąć/zrzucić z siebie tym lepiej. Dodatkowo w wielu wypadkach fartuch laboratoryjny bawełniany będzie wyglądał na dobry bardzo długo... a dokładniej do pierwszego prania bo którym zaczną wypadać dziury. I tak naprawdę w wielu wypadkach taki fartuch jest do wywalenia po około miesiącu czasu, więc co miesiąc wydajesz 20 PLN, zamiast kupić raz coś trwałego.
Cytuj:
2. Szkło Starałem się wybrać takie szkło, które zawsze się przyda w takim domowym labo. One nie miało być stricte pod te doświadczenia.
jak już pisałem sprzęt i szkło kupuje się pod konkretne zastosowania, a nie na zasadzie "zawsze się przyda".
Cytuj:
3. Odczynniki Ogółem wydaje mi się jednak że NaOH, będzie trochę bardziej bezpieczniejsze niż stężony siarkowec, głównie przez to, że jest substancją stałą i jeżeli osoba posiada zdrowy rozsądek to nic nie powinno się stać przy rozpuszczaniu wodorotlenku.
a na co Ci zdrowy rozsądek przy braku wiedzy ? 1. wodorotlenek sodu jest higroskopijny oraz pochłania CO2, co powoduje że się zbryla, co za tym idzie źle przechowywany trzeba często rozbijać - ciekaw jestem jak byś do tego podszedł| 2. wodorotlenek najczęściej stosuje się jednak w postaci roztworów, a rozpuszczenie go w wodzie to gwałtowny wzrost temperatury + opary + mikromgiełka stężonego roztwory 3. gęstość i lepkość roztworów NaOH jest niższa niż H2SO4 stężonego, a co za tym idzie dużo łatwiej spowodować aby kropelka ługu wylądowała w oku - co prawie przy każdym stężeniu może skończyć się ślepotą tegoż oka.
Cytuj:
Nic nie powinno się stać w przypadku rozpuszczaniu wodorotlenku
mikrouszkodzenie szkła którego nie widzisz (wada fabryczna) + nagły wzrost temperatury = pęknięcie szkła w ręce = schodzenie skóry z dłoni + rany cięte przelewanie roztworu z jednego miejsca na drugi - kropla wodorotlenku kiedyś koledze odbiła się od powierzchni kąpieli galwanicznych i wylądowała w oku (miał jakoś nie fortunnie lekko zasunięte (upał, pot) okulary) - kilka godzin ratowania, stresu i walki potem 2 tygodnie na oddziale okulistycznym, miesiąc sterydów na oko - miał fuksa bo kropla trafiła w białko oka, gdyby poszła milimetr w złą stronę, byłby ślepy na to oko. Wodorotlenek też potrafi się trochę pylić i osiadać na skórze, co lepsze nawet tego nie poczujesz póki się nie spocisz.
Ogólnie mam wrażenie, że wiele osób trochę ignoruje niebezpieczeństwa związane z ługami i wodorotlenkami, a skupia się tylko na "kwas" = "niebezpieczeństwo". Co jest ogromnym i niestety często bardzo bolesnym błędem. Powiem więcej węglan sodu w roztworze 5% i temperaturze 20-30 stopni potrafi zrobić rany na rękach w kilka minut - co ważniejsze, przez długi czas robi to bezboleśnie.
Cytuj:
Co do metali ciężkich - starałem się wybrać takie związki, które nie są zbyt toksyczne, najbardziej toksyczny z tych związków będzie chlorek niklu, a w przypadku reszty to zawsze będzie ryzyko kumulacji związków chemicznych w organizmie, ale sądzę, że przy zachowaniu zasad BHP nie powinno się nic stać.
no to napisz jakie są wg. Ciebie zasady BHP przy pracy z chlorkiem niklu w postaci stałej i roztworu oraz dodatkowo co powinieneś po kolei zrobić w przypadku rozlania na siebie, na stół czy też dostania się do organizmu.
A teraz bonusowe pytanie: jak często coś Cię swędzi ? Jak często masz ochotę potrzeć np. oko ? Ja musiałem np. nauczyć się, że przez cały pobyt w laboratorium/hali produkcyjnej nawet nie zbliżam dłoni do twarzy, a to są odruchy nad którymi trudno zapanować.
Cytuj:
Co do pylenia to pomóc może zdecydowanie maseczka na twarz. Ale szczerze mówiąc to nie kojarzę, żeby chlorek niklu pylił podobnie do azotanu srebra.
Każda substancja w postaci proszku może w odpowiednich warunkach pylić (no może prócz wilgotnych i mokrych).
Kolejna sprawa - pierwsza pomoc - jak sobie z nią radzisz ? Jakie znasz sposoby unieszkodliwiania poparzeń termicznych i chemicznych ? Gdzie trzymasz ciuchy "cywilne" jak jesteś w labo ?
Tak się zastanawiam. Skoro wodorotlenek sodu jest tak niebezpieczny, grzeje się w kontakcie z wodą, tworzy żrącą mikromgiełkę, z wieloma substancjami gwałtownie reaguje i jest silnie żrący to dlaczego w gospodarstwach domowych gdzie używa się kreta do czyszczenia rur nie dochodzi do masowych wypadków mimo że osoby się nim posługujące często (co jest czystym idiotyzmem i skandalem) nie mają żadnych rękawiczek ani nawet okularów ochronnych (!).
Osobiście twierdzę, że wodorotlenek sodu jest substancją bardzo niebezpieczną ale trochę oleju w głowie + podstawowa wiedza + ubiór ochronny i da się tym posługiwać bez poparzeń, utraty wzroku i innych nieprzyjemności.
Oczywiście jakieś ryzyko jest zawsze, ale na takiej zasadzie nie powinniśmy wychodzić z domu bo jest ryzyko, że potrąci nas jakiś kierowca i umrzemy.
23 maja 2018, o 13:55
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
Re: Porady na początek przygody z chemią
Gablaw napisał(a):
Tak się zastanawiam. Skoro wodorotlenek sodu jest tak niebezpieczny, grzeje się w kontakcie z wodą, tworzy żrącą mikromgiełkę, z wieloma substancjami gwałtownie reaguje i jest silnie żrący to dlaczego w gospodarstwach domowych gdzie używa się kreta do czyszczenia rur nie dochodzi do masowych wypadków mimo że osoby się nim posługujące często (co jest czystym idiotyzmem i skandalem) nie mają żadnych rękawiczek ani nawet okularów ochronnych (!).
Osobiście twierdzę, że wodorotlenek sodu jest substancją bardzo niebezpieczną ale trochę oleju w głowie + podstawowa wiedza + ubiór ochronny i da się tym posługiwać bez poparzeń, utraty wzroku i innych nieprzyjemności.
Oczywiście jakieś ryzyko jest zawsze, ale na takiej zasadzie nie powinniśmy wychodzić z domu bo jest ryzyko, że potrąci nas jakiś kierowca i umrzemy.
Nie wiesz czy dochodzi masowo do wypadków czy też nie, bo takich statystyk nie ma i nie będzie. Dodatkowo wypadek nie znaczy utrata życia, a nagłaśniane są tylko np. skrajne sytuacje jak zjedzenie granulek czy wypicie roztworu przez dzieci (i to też nie zawsze). A to że dorosła osoba poparzy sobie pół głowy to kogo to obchodzi - na pewno nie media które by o tym mogły informować. Powiem więcej nie wiesz pewnie nawet o 99% wypadków w przemyśle w którym jest OBOWIĄZEK zgłaszania takowych, a co dopiero w zaciszu domowym.
Po drugie co innego wsypać wodorotlenek prosto z butelki do rury w zlewie i zalać to wodą, a co innego rozpuszczać go w labo, a następnie z nim pracować.
Dodatkowo moje posty dotyczące niebezpieczeństwa wodorotlenku sody są odpowiedzią na punkt 3 autora wątku który w telegraficznym skrócie teoretyzuje że: kwas siarkowy = niebezpieczny wodorotlenek sodu = bezpieczny a prawda jest taka że oba typy substancji są niebezpieczne dla zdrowia i życia człowieka, ale oba działają w inny sposób. Równie dobrze można by było napisać: wysokie temperatury = niebezpieczne, niskie temperatury = bezpieczne.
A co do tzw. "oleju w głowie" to widzę, że zbyt wiele osób bierze to za najważniejszy czynnik... tylko jak brak obszernej wiedzy to i olej nie pomoże, bo nie przewidzimy następstw niektórych czynności.
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
23 maja 2018, o 19:12
mrtimelord007
Dołączył(a): 2 kwi 2015, o 21:52 Posty: 60
Re: Porady na początek przygody z chemią
Cytuj:
Dodatkowo moje posty dotyczące niebezpieczeństwa wodorotlenku sody są odpowiedzią na punkt 3 autora wątku który w telegraficznym skrócie teoretyzuje że: kwas siarkowy = niebezpieczny wodorotlenek sodu = bezpieczny a prawda jest taka że oba typy substancji są niebezpieczne dla zdrowia i życia człowieka, ale oba działają w inny sposób.
Chodziło mi o to, że kwas siarkowy jest w postaci cieczy, więc w przypadku np. stłuczenia butelki stanie się dużo większa krzywda niż w przypadku rozbicia butelki ze stałym NaOH. Poza tym młody-chemik może kontrolować stężenie roztworu przez rozpuszczenie mniejszej ilości substancji, a w przypadku kwasu siarkowego tak łatwo niestety nie ma. Poza tym już dużo mądrzejsi ode mnie pisali poradniki (np. Stefan Sękowski) i mówili wprost o np. destylacji kwasu azotowego z kwasem siarkowym, co jest potwornie niebezpieczne w porównaniu rozpuszczania NaOH. Moim celem nie jest napisanie poradnika, ale porady, które mi by się przydały jak zaczynałem przygodę z chemią, a nuż się komuś przydadzą.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników