Chyba chodzi o takie podziałanie na atomy węgla w cząsteczkach związków organicznych, żeby zamieniły się w atomy krzemu. Chyba, przy prostym związku organicznym możliwe do przeprowadzenia, jednak przy wielu, wielu, wielu produktach ubocznych, no i taki związek zaraz się rozpadnie, bo brakujących elektronów ni w ząb nie będzie dało się uzupełnić. Chodzi mi o bombardowanie reaktora z próbką substancji jądrami jakiegoś nuklidu, który w połączeniu z jądrem węgla, przy odrobinie szczęścia, utworzy jądro krzemu, przez analogię do syntezy jąder cięższych od uranu.
Organizm żywy po prostu umrze, nie można zamienić istot żywych w krzemowe twory bez pozbawienia ich życia.
Czyli można otrzymać cięższe jądro, wbijając do niego jądro (de facto jon dodatni) innego pierwiastka, ale w związkach chemicznych prowadzi to najczęściej do ich rozkładu.
Ale takie reakcje przeprowadza się w specjalnych warunkach, przy drogim sprzęcie i często jest wątpliwość, co tak naprawdę powstało.