moczysz klisze, zdrapujesz wierzchnią warstwę (aż taśma będzie przezroczysta), zdrapane gluty zalewasz azotowcem aż nic czarnego nie będzie,potem można trochę proszku do pieczenia dodać
(syp do czasu jak przestanie się pienić) a jak nie chcesz marnować dobrego proszku do pieczenia to zobojętniasz w jakikolwiek inny sposób, sączysz, lejesz do przesączu roztwór jakiegokolwiek rozpuszczalnego chlorku (najlepiej posolić
) do czasu aż przestanie wytrącać się biały osad, osad kilka razy przemywasz czymkolwiek (najlepsza destylowana ale kranówa też dobra), przemyty osad zalewasz czymś co ma trochę haceelka (mogą być nawet niektóre odrdzewiacze ale najlepiej jednak kwasior techniczny - czystszych szkoda a "wynalazki" zawsze mogą zrobić psikusa) i walisz tam kawałki aluminiowego czegokolwiek (sprawdź wcześniej czy użyty materiał rozpuszcza się w kwasiorze "na czysto" czyli bez pozostawienia jakiegoś syfu na dnie - jak nie to kiepsko. trzeba szukać innego "aluminiowego czegokolwiek", jeśli syfów nie widać to do dzieła), trochę mieszasz od czasu do czasu i czekasz aż nic białego nie będzie widać a cały glin zniknie (jak coś to dolać kwasiora i dosypać złomu). to czarne świństwo na dole jest nad podziw czystym srebrem.