Czy woda amoniakalna jest niebezpieczna, zabójcza?
Autor
Wiadomość
kreda
Dołączył(a): 17 sty 2007, o 15:01 Posty: 25 Lokalizacja: warszawa
Czy woda amoniakalna jest niebezpieczna, zabójcza?
W muzeum odczynników, w temacie AMONIAK napisałem, że amoniak jest bardzo niebezpieczny, a nawet zabójczy, na co kilku ludzi odpisałó, że tak nie jest, a wtedy Pan admin się wkurzył, że robimy w muzeum bałagan;) No to podejmuję ten temat tutaj. Tak naprawdę, to amoniak niby nie jest niebezpieczny, niby nawet kilka kropli 10 proc. wody amoniak. na waciku w medycynie służy do cucenia omdlałych. Gdy mamy butelkę amoniaku, to nad otworem butelki dłonią wykonujemy kilka ruchów, aby ciut oparów z butelki się wydostało i delikatnie zbliżamy nos, aby wciągnąć powietrze i wtedy w nosie czujemy duszący zapach i nic pozatym, więc w czym niby problem, dlaczego niby amoniak ma być aż tak niebezpieczny? Z amoniakiem jest tak, że jak jest go mało, to nic nam nie grozi, nie kumuluje się w organizmie itp. To tak jak np. 5 kg młotek, możemy go dotykać, spać z nim, lizac go, możemy się nim nacierac i nic nam nie będzie, ale gdy ten młotek spadnie nam na głowę z 5 piętra... A kiedy amoniak zagraża nam tak, jak ten młotek? Takich sytuacji jest mnóstwo. Wg mnie, to aby to tu wyjaśnić, to wymyśliłem regułę DRUGIEGO ODDECHU, czyli nawet jak do płuc dostanie się niebezpieczna ilość amoniaku, to gdy mamy możliwość zrobienia drugiego oddechu świeżym powietrzem, to żyjemy, ale gdy takiej możliwości nie mamy, bo np. wyjście z pomieszczenia jeśl na daleko, to giniemy straszną śmiercią wśród potwornych męk. Ktoś tu napisze, że w laboratorium takich sytuacji nie ma. No to np. trzymacie w dłoni szerokie naczynie, a w nim np. tylko 20 ml amoniaku 25 proc., albo nawet i dużo słabszego, podnosicie dłoń, aby przelać ten amoniak do innego naczynia, a tu nagle ktoś szybko nas mija i wytrąca nam z dłoni naczynie, a wtedy woda amoniakalna chlunie nam w pierś na ubranie! Czy zdążymy wtedy zdjąć ubranie, tj. fartuch, sweter, koszule? Chyba nie! Albo inna sytuacja: w klimatyzowanym laboratorium, gdzie jest fajny obieg powietrza, to butelka upada nam na podłogę i się rozbija, a krążące powietrze w mig rozniesie opary po całym pomieszczeniu. Albo inny przypadek, w autobusie: w czasie jazdy w autobusie cały czas powietrze jest w ruchu, krąży, a tu któryś z pasażerów upuszcza butelkę z amoniakiem i w jednej chwili cały autobus wypełnia się oparami! We wszystkich tych przypadkach ofiary by umarły w strasznych mękach, bo i pierwszy oddech, drugi, oraz trzeci oddech był by z zabójczymi oparmi. Ja miałem taki przypadek: stały koło siebie beczki, w tym w niektórych był amoniak, w których? No to zdjąłem nakrętke z beczki i zbliżam bardzo ostrożnie swój nos, ale nic nie czuje. Amoniak potwornie śmierdzi, otwór w beczce szeroki, to nawet sobie dłonią nie nawiewałem oparów, tylko coraz bliżej zbliżan nos do otworu, ale dalej nic nie czuję? To nie amoniak? Mój nos jest coraz bliżej otworu i dalej nic nie czuć amoniaku, dalej się schylam, już prawie mój nos jest w beczce, a tu nic, więc jeszcze jeden milimetr, jeszcze ostatni delikatny wdech przez nos i nagle ciemno przed oczami, oraz straszny ból, jakby mi ktoś rozpalonego ołowiu nalał do całego przewodu oddechowego, oraz potworna dusznośc, odwróciłem się i odeszłem kilka metrów, oparłem się o mur, aby przez następnych kilkanaści minut oddychać jak najmocniej. Ja przeżyłem moją głupotę dlatego, że beczka była na otwartej przestrzeni i wystarczył mi tylko zrobić w tył zwrot, aby oddychać świeżym powietrzem, więc mój DRUGI ODDECH był świeżym powietrzem, ale gdyby ktoś mi tylko na moment przytrzymał głowę nad odtworem beczki i mój drugi oddech też był by z oparami amoniaku, to koniec! Potworna śmierć! Znam drugi przypadek, gdy złomiarze w zamkniętym powierzczeniu rozbierali lodówkę, która miała agregat z amoniakiem i mimo że oni mieli doświadczenie, mimo że robili to już nie raz, to jednak zaryzykowali i tą lodówkę rozbierali w pomieszczeniu. Oni się tylko dlatego uratowali, że pomieszczenie było duże, blisko było wyjście, a sam amoniak zaczął tryskac tylko małym strumieniem, jednak ich relacje były wstrząsające. Jest przepis, że beczki mogą być tylko składowane na otwartej i nie ograniczonej przestrzeni, bo nawet najlepsza, wielka hala może być pułapka dla wielu osób. Oby moim oponentom nigdy nie wylał się amoniak na ubranie w okolicach szyi i na piersi, bo mimo że moja przygoda z beczkami z amoniakiem może wskazywać, że opary amoniaku raczej słabo idą w górę, to jednak może to być tragiczne. Oby też nigdy przy was nikt nie rozbił butelki z amoniakiem w pomieszczeni zamkniętym
_________________ usmiechnij sie
15 maja 2008, o 17:29
uszaty43
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 19:33 Posty: 163 Lokalizacja: Lublin
ale tak jest z wieloma substancjami ....
wszystko zalezy od dawki jaka wciagniesz do swojego ukladu oddechowego razem z powietrzem.poza tym do kazdego odczynnika mozna sie tak ,,przyczepic,, i mnozyc przypadki kiedy byl smiertelny.
15 maja 2008, o 18:40
raymundo
@MODERATOR
Dołączył(a): 18 lut 2007, o 17:00 Posty: 1504 Lokalizacja: SRC
Jak ktoś przestrzega pewnych zasad, taka sytuacja nie może się zdarzyć.
Po laboratorium raczej nie biegają dzieci, które mogły by coś stłuc (i laboranci raczej też tak sobie nie biegają z butelką amoniaku po laboratorium).
Cytuj:
w klimatyzowanym laboratorium, gdzie jest fajny obieg powietrza, to butelka upada nam na podłogę i się rozbija, a krążące powietrze w mig rozniesie opary po całym pomieszczeniu
Właśnie dla tego w laboratorium nie moze być takiej klimatyzacji, która powoduje krążenie powietrza (jak i nie powinno być za bardzo otwarte okno) a operacje takie jak np. przelewanie amoniaku wykonuje sie pod degestorium.
Cytuj:
w autobusie: w czasie jazdy w autobusie cały czas powietrze jest w ruchu, krąży, a tu któryś z pasażerów upuszcza butelkę z amoniakiem i w jednej chwili cały autobus wypełnia się oparami!
W autobusie powinna być kartka informująca, że zabrania się przewozu substancji wyłączonych przewozu albo rzeczy dopuszczonych do przewozu na warunkach szczególnych - bez zachowania tych warunków. I też, raczej nikt nie wchodzi do autobusu z butelką amoniaku pod pachą.
Cytuj:
Ja miałem taki przypadek: stały koło siebie beczki, w tym w niektórych był amoniak, w których? No to zdjąłem nakrętke z beczki i zbliżam bardzo ostrożnie swój nos, ale nic nie czuje. Amoniak potwornie śmierdzi, otwór w beczce szeroki, to nawet sobie dłonią nie nawiewałem oparów, tylko coraz bliżej zbliżan nos do otworu, ale dalej nic nie czuję? To nie amoniak? Mój nos jest coraz bliżej otworu i dalej nic nie czuć amoniaku, dalej się schylam, już prawie mój nos jest w beczce, a tu nic, więc jeszcze jeden milimetr, jeszcze ostatni delikatny wdech przez nos i nagle ciemno (...)
Beczki takie muszą być odpowiednio oznakowane. Jakbyś słyszał coś o bezpieczeństwie i higienie pracy, wiedziałbyś, że nie wącha się substancji niewiadomego pochodzenia (a już szczególnie chyba jak wiesz, że którąś z nich jest stężony amoniak)
15 maja 2008, o 18:43
kreda
Dołączył(a): 17 sty 2007, o 15:01 Posty: 25 Lokalizacja: warszawa
Jeszcze tylko dodam jedno, że dla mnie jest zagadką, że niby opary wody amoniakalnej strasznie śmierdzą, czy wręcz są duszące, a otwór tamtej beczki był też ogromny, gdzieś ok 15- 20cm, więc mi się wydawało, że po otwarciu beczki z wodą amoniakalną, to powinien być smród z daleka, a przynajmniej tuż nad beczką powinien być wyczuwalny smród amoniaku, a tu nie! Może że wtedy była zima i był mróz, ale fakt jest faktem, że nawet kilka cm od otworu beczki nie było zapachu amoniaku, a wręcz nawet tuż przy otworze. Było to dawno temu, ale dobrze pamiętam, że nawet tuż nad otworem zapachu amoniaku nie było wogóle ani odrobiny, potem jeszcze niżej schyliłem nos, i dalej nie wiedziałem, czy to amoniak, czy nie, a tu nagle mój nos jeszcze schylił się o dosłownie kilka milimetrów i wtedy wstrząs jak cholera! Ratunku, Boże umieram, powietrza! To ciekawe, że te cholerne opary amoniaku tak się schowały w beczce i chytrze czekały, aż mój nos na tyle znajdzie się w otworze beczki, aby nagle żądać nokautujący cios. Jak ktoś chce zrobić podobne doświadczenie, to niech do słoika naleje dosłownie ciut wody amoniakalnej i potom ją z powrotem wyleje- to ważne, aby słoik był pusty, tylko z zapachem amoniaku. A potem niech ktoś spróbuje zrobić z tym słoikiem to, co ja zrobiłem z beczka pełną amoniaku, czyli niech ktoś bez wachlowania dłonią wybada przez nos, czy naprawdę w słoiku był amoniak... :) Chyba będzie też zapach amoniaku czuć dopiero wtedy, gdy nos prawie wsadzimy do słoika, no i uderzenie będzie super- przecież nie bójcie się, amoniak stosuje się w medycynie do cucenia omdlałych, więc się ciut ocucicie :) No i słoik będzie pusty... Uwaga: efekt jest ten sam, czy słoik będzie pusty po amoniaku, czy w słoiku będzie amoniak, jednak gdy w słoiku będzie amoniak, to ryzykujemy, że po tzw. szlagu słoik wypadnie nam z ręki i amoniak się wyleje... na podłogę, lub na nasze ubranie!! A wtedy niech Bóg ma Was w opiece
_________________ usmiechnij sie
15 maja 2008, o 18:47
kreda
Dołączył(a): 17 sty 2007, o 15:01 Posty: 25 Lokalizacja: warszawa
Oczywiście mój poprzedni komentarz jest żartem i niech nikt nie robi tego doświadczenia, bo choć napewno ono nie jest śmiertelne i każdy napewno przeżyje, to nagle mogą znaleźć się głosy, że wariat jest na forum, który proponuje debilne doświadczenia. Ja odważyłem się w ten sposób zażartować, bo ktoś tu napisał, że jak w medycynie amoniak stosuje się do cucenia, to musi być bezpieczny i nic nie zagrażający.
_________________ usmiechnij sie
15 maja 2008, o 18:58
raymundo
@MODERATOR
Dołączył(a): 18 lut 2007, o 17:00 Posty: 1504 Lokalizacja: SRC
Cytuj:
Może że wtedy była zima i był mróz
Więc juz sobie odpowiedziałeś. Rozpuszczalność gazów w wodzie maleje ze wzrostem temperatury (więc w niższej rozpuszcza sie ich więcej- amoniakowi było dobrze w beczce i nie chciało mu się z niej wylatywać tylko dla tego żebyś ty mógł go sobie powąchać).
Cytuj:
(...)że jak w medycynie amoniak stosuje się do cucenia, to musi być bezpieczny i nic nie zagrażający.
Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum.
15 maja 2008, o 19:15
kreda
Dołączył(a): 17 sty 2007, o 15:01 Posty: 25 Lokalizacja: warszawa
Jeszcze jedno, gdy pisałem ten temat, to najpierw chciałem dać przykład, że w laboratorium jest ruch powietrza przez otwarte okno, ale sobie pomyślałem, że chyba tam okna nie powinny być otwarte przy takich doświadczeniach, to zamieniłem otwarte okna na fajną klimatyzację, ale też sobie od razu pomyślałem, że w takim razie i taka klimatyzacja w laboratorium jest zakazana, bo przecież myślą nad tym ludzie mądrzejsi ode mnie, jednak to pozostawiłem. Ale przecież pełno butelek z amoniakiem jest w klimatyzowanych sklepach, gdzie dodatkowo mogą być i okna otware, a na dodatek w takich sklepach jest pełno ludzi nie znających się na chemi, którzy popatrzą na te butelki z amoniakiem i ich to zaciekawi, co tam jest takiego fajnego w tych ciemnych butelkach? A że w sklepach często są kamienne podłogi, a ludzie roztargnini, to o rozbicie takiej butelki w klimatyzowanych sklepach nie jest niemożliwe. Ale dość już mam tego głupiego amoniaku, więc nie podejmuje dalej dyskusji, bo aktualnie amoniaku używam tylko od czyszczenia klemow i bolców akumulatorowych w samochodzie, gdy elektrolit i jego opary zrobiły za duże już szkody, to amoniak super neutralizuje rozlany elektrolit i jego opary. Co prawda po takim zabiegu na ołowiannych akumulatorowych bolcach robi się twarda skorupa, ale wystarczy ją lekko zeskrobac i wtedy mamy super przepływ prądu z akumulatora przez klemy do całego auta
_________________ usmiechnij sie
15 maja 2008, o 19:17
Sulik
@MODERATOR
Dołączył(a): 11 cze 2006, o 21:37 Posty: 2574 Lokalizacja: Krakow
prawde mowiac sam pracuje dosc sporo z roztworami amoniaku i tez raz zdazylo mi sie nimi zachlysnac - nie bylo to zbyt przyjemne bo na chwile uswiadczylem bezdechu
co gorsze niestety teoria teoria, a u nas niestety beczki 220 litrow z chlorkiem amonu w amoniaku skladuje sie dosc malym nie wentylowanym pomieszczeniu coz... niestey nie dociera do wszytkich jakie moga byc konsekwencje, a co jest najgorsze - pochlaniacze w gaz masce przy duzym stezeniu oparow amoniaku niestety NIC nie daja - mialem taka sytuacje gdy pracowalem z woda amoniakalna rozgrzana do 50 st. C i musialem otwoprzyc reaktor - pochlaniacze w masce wytrzymaly okolo 1 minuty
natomiast w medycynie stosuje sie okolo 1-2% roztwor amoniniaku w wodzie, lub tez w roztworze chlorku amonu
_________________ "Jak zobaczysz błysk nuklearny kucnij i zasłoń się."
15 maja 2008, o 19:28
eko osiem[*]
odp.
Kreda dobrze napisał , wódki mu nalać
Beczki 200l przy produkcji zostały zamienione na kostki 1000l raczej tylko takie spotykam , przy wysokich % lub goracych parach amoniaku stosujemy nie tyle maski co aparaty tlenowe ,praca z amoniakiem moze nie jest przyjemna ale w sklali 1-10 ocenię ja na 5 .
W przypadku gazów wonnych jest o tyle łatwiej że minimalne % sa wyczuwalne jak H2S czy HCN znacznie gorzej jest z toxycznymi gazami bezwonnymi tam pracowac musi aparatura okreslajaca zaw. w pow.
Oczywiscie istnieja indywidualne czujniki zaw. % ktore informuja dzwiekiem i zamianie maski p.gaz na aparat tlenowy
pozdro.
eko
15 maja 2008, o 23:29
Fuxseb
*
Dołączył(a): 5 cze 2007, o 08:10 Posty: 248
Może ktoś słyszał o wypadku na tarnowskich Azotach (dawniej Zakłady Azotowe). Było to tak, że przelewano ciekły (skroplony, nie roztwór) amoniak. Gość który w tym uczestniczył został ostrzeżony przez kolegę żeby węża odpinać w masce przeciwgazowej i wcześniej zlać zawartość węża do beczki. Jednak w.w. gość zapomniał o tym i bez maski odpiął węża, trzymał go w rękach, kiedy w nim był jeszcze NH3 . I wtedy z ręki wypadła mu jedna końcówka węża rozlewając amoniak po nogach. Na szczęście gość się przewrócił i tylko trochę poddusił, nic większego mu się nie stało, choć mogło.
Radzę uważać, a przewożenie amoniaku w autobusie to już zupełna głupota. Kreda - co do wąchania, na pewno w podstawówce było jak należy wąchać wszelkie chemikalia, przy tym jednym zdarzeniu złamałeś BHP z 3 razy. Zresztą ten kto to przechowywał powinien dokładnie oznaczyć te beczki.
P.S. Czy nie miałeś jakich niecnych myśli, np. odleję sobie trochę
Bywa, że ktoś tak powącha kwas solny albo azotowy - jak się raz sztachnie to pamięta przez całe życie jaki ma zapach...
16 maja 2008, o 12:50
Fuxseb
*
Dołączył(a): 5 cze 2007, o 08:10 Posty: 248
Ja sobie powąchałem raz utwardzacz do jakiejś żywicy polimerowej. Nie wiem co to było, zapachu nie pamiętam bo nie zdążyłem poczuć. Słoik był nie otwierany przez parę lat, a mój tata chciał akurat naprawić jakieś głośniki. Toteż stwierdziłem, że co by sobie nie zawęszyć. No i pamiętam tylko lekkie zaciągnięcie, "hyyyy!", nie mogłem złapać oddechu, straszny ból gardła. Po minucie już mi się oddech ustabilizował, ale jeszcze przez jakieś 15 min. czułem to w gardle (czy tam tchawicy, nie znam się xD). Mały byłem i głupi, teraz to już wiem jak się z tym obchodzić, pomijając że zawsze jak odkręcam żywicę poliestrową, to się "uraczę" zapachem styrenu , a co tam że szkodliwy.
P.S. Ktoś się kiedyś pytał o smakowanie chemikaliów. Ogólnie wiem że głupi pomysł, ale CuSO4 - kwaśno-gorzki, po wypłukaniu języka przez godzinę metaliczny posmak. A Fe!, znaczy się Cu
Dołączył(a): 11 lut 2007, o 21:01 Posty: 235 Lokalizacja: Z Polski
yyy nawet by mi przez myśl nie przeszło żeby wąchać co kolwiek z odemnie z "labu" prosto z pojemnika ... jak już to bym zrobił tak : lekkim ruchem reki przyciągasz do siebie powietrze z nad substancji ...
chociaż i to tez nie polecam , tym bardziej jak ktoś posiada silne trucizny ...
(o ile ktoś takowe ma )
Najlepsza metoda jest znakowanie dobrze odczynów i odpowiednia ich segregacja
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników