Wodoru nie da się w domowych warunkach otrzymać.
Ale ogólnie polega to na tym, że należy sprężyć gaz, który się przez to nagrzeje (tak jak pompka się nagrzewa w trakcie sprężania). Gaz pod ciśnieniem się ochładza, a następnie rozpręża w warunkach adiabatycznych (bez wymiany ciepła z otoczeniem). Nasz gaz się nieco ochłodził. Teraz z kolei się spręża tak schłodzony gaz, i znowu cykl się powtarza. Tak w kółko macieju, aż temperatura się obniży na tyle, by gaz przy rozprężaniu zaczynał skapywać jako ciecz. Zwykle cały proces jest jest ciągły, przy odbieraniu skroplin do odpowiedniego zbiornika.
Ale żeby nie było tak różowo, jest takie coś jak temperatura inwersji - powyżej takiej temperatury gaz nie będzie się ochładzał przy rozprężaniu (!!). W przypadku wodoru taka temperatura wynosi ok -100 stopni C, więc należy go najpierw schłodzić np. ciekłym azotem (jego temperatura inwersji jest koło 300 stopni C). Samego ciekłego azotu też nie da się zwykle uzyskać w domu (niezbędna jest potężna pompa, żeby uzyskać wysokie ciśnienie, oraz aparatura, której takie ciśnienie nie rozerwie w strzępy).
Z chlorem jest prościej, bo skrapla się w temp. ok. -33 stopni C. Teoretycznie można uzyskać takie mieszanki chłodzące z lodu i CaC2*6H2O, ale w praktyce to trzeba się spytać kogoś czy to nie jest to tylko pobożne życzenie
No i wiadomo, chlor jest naprawdę wredny, toksyczny, ma tragiczny wpływ na płuca (obrzęk, i do piachu

); ciekły pozostawia bardzo trudno gojące się rany (tak jak brom); a żeby się skropliło coś, to potrzeba dosyć dużych jego ilości (zwłaszcza, że w takiej temperaturze tylko nieco niższej niż temp. wrzenia proces może być dość wolny).
Z elektrolizy ten chlor jest raczej felerny, bo:
a) wybitnie mokry (a do skroplenia musi być suchy),
b) dużo się go rozpuszcza w roztworze, zwłaszcza przy mieszaniu,
c) zanieczyszczony wodorem, więc może sprawić przykrą niesodziankę, gdy się na świetle przeprowadza proces (bądź co bądź, ciekły chlor jest bardzo stężony

)